07 lutego 2012

Love is all around


Luty stoi pod znakiem czerwonego nosa i czerwonego serduszka.
Nos może trochę zblednie, bo mrozy puszczają, ale czerwone serduszko przypuści zmasowany atak za kilka dni ;)
Z tej okazji ja zaatakuję swojego towarzysza życia i znów (ups!) przymuszę go do spędzenia wieczoru na oglądaniu po raz enty (!!!) filmu, który poza wzruszeniami niesie, dla mnie, sporą dawkę wspomnień.



Ktoś jeszcze, prócz mnie, mógłby oglądać ten film i ze 100 razy? ;)

A walentynkową atmosferę podgrzewam walentynkowymi kotami ;)


3 komentarze:

  1. Ja również uwielbiam ten film.
    Koty są super.

    OdpowiedzUsuń
  2. Filmu nie widziałam.
    Kociaki obłędne
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Też kocham ten film i też mogłabym oglądać go w kółko:):):)
    Mojego męża udało mi się ostatnio wyciągnąć na "Listy do M." i polecam naprawdę ten film, bo te dwa filmy mają bardzo podobny klimat:) Przynajmniej ja mam takie odczucia:)
    Pozdrawiam walentynkowo:)
    Joanna

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony ślad.