28 lutego 2011

Miau mru

Już dawno nie robiłam kotów. Jednak nigdy nie przestałam o nich myśleć. I wymyśliłam, że już pora skończyć z chaotycznym rozmnażaniem kotów. Teraz to będzie hodowla kotów rasowych ;)


Pierwszą rasą będą koty z serii Basic dla niemowlaczków i małych dzieci.

Brzmienie obce, ale nie byłam w stanie wygenerować polskiej nazwy, która oddawałaby jednym słowem zakładaną
monochromatyczność, czystość, prostotę i precyzowało odbiorcę.



W tej serii królują kociaki czarno-białe, w różne wzory. Dziś prezentuję zawijasowe, następne będą łaciate, kraciaste, kwiatowe... To na końcówkę (?) zimy kontrastowy miot ;)


Zaś na powitanie wiosny szykują się obłędnie kolorowe Kociaki Pasiaki :D


Po koty Basic zapraszam do Galerii Decobazaar :D

24 lutego 2011

Słodkich snów Antosiu!

Uff, zdążyłam tuż, tuż przed przyjściem Antosia na świat. Ochraniacz gotowy, na miejscu. Łóżeczko czeka na nowego lokatora.

Kolorowych snów Maleńki i obyś nigdy nie musiał liczyć tych baranów :)





Błękitna bawełna prosto ze Sklepu Organza, a te cudowne krateczki, kółeczka i kwiatki z niezastąpionego Robin's Patchwork

14 lutego 2011

Autodopieszczanie

Statutowo w domu nie obchodzimy z hukiem Walentynek. Wolę codziennie rano dostawać buziaka niż raz do roku plastykowe czerwone serduszko made in China.
Ale sama sobie mogę przyjemność zrobić. Nie koniecznie azjatycką. Choć obco brzmiącą ;)
Lubię rozgryzać nowe techniki rękodzielnicze, lubię nowe wyzwania. Takim wyzwaniem stał się haft soutache, zwany swojsko sutaszem.
Zakochałam się w wyszperanych na necie cudeńkach wykonanych ta metodą. I jeszcze koleżanka z forum mnie zmobilizowała podrzucając swoje prace i linki do stron z instrukcjami.

I wpadłam ja śliwka w kompot. Zaopatrzyłam się w sznurki i koraliki.


Palce pokułam, oczy wypatrzyłam. Masę czasu mi to zajęło, ale mam! Parę kolczyków i coś.


To coś chyba zostanie broszką. Konkretnego konceptu brak,


Z rozpędu rozpoczęłam jeszcze 2 sutaszowe projekciki, ale na razie serce straciłam do tej roboty. Okropnie pracochłonne. Naprawdę - wyzwanie dla cierpliwych i takich, co oczopląsu od kolorowych sznurków nie dostają.


Ale generalnie czuję się dopieszczona. I swoje sutaszowe kolczyki, mimo ich niedoskonałości, będę nosić. O!

13 lutego 2011

Oczka leczenie

Napisała do mnie mama Hani z prośbą o zrobienie osłonki na okulary. Kiedyś robiłam taką osłonkę dla koleżanki z forum, został tam po tym ślad i w taki właśnie sposób mama Hani mnie znalazła.
Hania jest cudowną, słodką dziewczynką o pięknym uśmiechu, ale wada wzroku wymaga leczenia przez zasłanianie zdrowego oka. Plastry... no cóż nie są ani ładne, ani specjalnie funkcjonalne. Dlatego uszyłam dla Hani dwie osłonki. Z motylkiem na miły dzień, a z gwiazdką na urocze wieczory. Miłych ćwiczeń Haniu!








Modela do zdjęć udawały zdezelowane okulary przeciwsłoneczne mojego syna. Mam nadzieję, że osłonki na okularkach Hani będą prezentować się lepiej ;)

I jeszcze kilka odpowiedzi na pytania z Waszych komentarzy:

Kitek - do środka ochraniacza daję ocieplinę, zwaną też ovatą, o gramaturze 100 lub 150 g. Ocieplinę można kupić w sklepach z tkaninami do patchworku (np. Jednoiglec) lub na popularnym portalu aukcyjnym ;)

Mamuśka - kula do podpierania drzwi pętała się u nas już dawno, chyba kupiłam ją kiedyś w Tchibo. Dziś za to widziałam w Lidlu stoppery do drzwi, z których też można by fajne rzeczy wyczarować. Aż szkoda, że w naszym domu żadne inne drzwi nie wymagają podparcia! :D

kurdemama - bardzo dziękuję za wyróżnienie! Jest mi szalenie miło.

Kurczaku - Tobie też dziękuję za wyróżnienie. Już od dawna chadzam na Twój fantastyczny blog!

06 lutego 2011

Dziękuję! :D i sówka

Jestem w absolutnym szoku z powodu tych wszystkich miłych komentarzy pod poprzednim postem. Dziękuję każdemu z osobna za dobre słowo. Czuję się niesamowicie uskrzydlona, doceniona, dogłaskana :) Solennie obiecuję nie marudzić i nie wątpić w sens drogi, którą wybrałam. Obiecuję! Aż do pierwszego dnia wiosny :D

Chcę też podziękować KurczakowiAgnieszce za blogowe wyróżnienia. Bardzo dziękuję!

I ponieważ post bez zdjęcia, to nie post  ;) zostawiam Was dziś z Sówką Drzwiówką, która jeszcze wczoraj wyglądała tak:


A dziś już tak:

04 lutego 2011

Łapy, łapy, cztery łapy...


... a na łapach pies kudłaty :D


A wcale, że nie kudłaty. Tylko całkiem krótkowłosy, bawełniany, naszywany.
Powstał, bo wielka jest siła reklamy szeptanej. Na szczęście (dla mnie) to nie ja tą reklamę uprawiam, tylko znajomi. Koleżanka koleżanki (rany, brzmi już na początku jak "urban legend")namówiła ją do zamówienia u mnie kompletów pościeli dziecięcej dla bliźniąt.

Spięłam się na maksymalnie, bo to ogromna odpowiedzialność zrobić coś z polecenia.
[Tu chciałam trochę ponarzekać na swoje samopoczucie i własne niedocenianie swej pracy, ale wyszło straszliwie żałośnie, więc Wam podaruję łzawych kawałków]
Mnie się efekt końcowy podoba. I mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że jestem zadowolona.




Moniko, bardzo Ci dziękuję za zaufanie. Mam nadzieję, że młodzieży, już po narodzinach, będzie dobrze się spało. Życzę Ci spokojnej końcówki ciąży!

To co? Kto dogoni psa?


Kto dogoni psa?
 Może Ty?
 Może jednak ja? ;)
 Te cudowne tkaniny na pieski, kości, budki i miseczki można kupić w sklepie Robin's Patchwork :D

02 lutego 2011