Wysypało koteczkami. Rzuciłam sie wir dłubaniny maluśkich koteczków i ten wir wciągnął mnie dokumentnie. Ogromną frajdę sprawia mi przyszywanie tych malusich mordeczek, wywijanie i wypychanie cieniutkich ogonków ;) Po raz kolejny, zresztą, okazało się, że nie każda szamatka się nadaje do takiego projektu. Chocby nie wiem jaka ładna była!


Po tym chrzcie bojowym w malutkimi elementami mam kolejny pomysł na taka dłubaninę. Niestety z realizacją muszę się wstrzymac, bo maszyny ze sobą na wyjazd nie zabiorę ;) Ale zabieram kapownik. Mam nadzieję miec dużo czasu na przelewanie projektów z głowy na papier.