23 czerwca 2010

Świętujący czerwiec

Połowa czerwca w naszej rodzinie jest mocno świętująca - aż dwie (póki co) małoletnie panienki obchodzą urodziny.
Młodsza z panienek mieszka pod moim dachem i na mnie został zepchnięty obowiązek zadbania o oprawę czerwcowej uroczystości. Matka jest ambitna, więc postanowiła, że żaden cukiernik nie będzie pluł jej w twarz.


Trochę gimnastyki było, bo sprostać musiałam bardzo konkretnym wyobrażeniom jubilatki- tort miał by różowy i z królewną. Królewna jako taka przerosła moje możliwości i koncepcyjne i wykonawcze. Skupiłam się na różu. Na różu w wydaniu różowym i w formie różyczek. Królewna na torcik przywędrowała z pobliskiego kiosku ;) (w XIX wieku królewny łatwiej spotkać za rogiem niż w pałacu)


Tort wywołał okrzyk radości "O! luziowy! Taki jak ciałam!", więc misję uważam za zakończoną sukcesem.

Na drugich urodzinach Starszej Panienki byłam gościem. A co to za gość, co prezentu ze sobą nie przynosi? Wszyscy wiedzą, że ciotka z jakimś rękodzielnictwem wyskoczy, które przez młodociane dziewczę nie zawsze musi by przyjęte z zachwytem, dlatego zapobiegliwie zakupiony został "normalny" prezent. Ciocine rękodzieło robiło za miły dodatek do głównej atrakcji.



Mam nadzieję, że będzie się miło nosić, bo że koszulki będą w użyciu to jestem pewna. Chyba żaden miłośnik ptaków nie pogardziłby taką koszulką!?



Lekko się wyżyłam testując nowy nabytek w postaci dwustronnej fizeliny. Powiem krótko- to jest bajka, a nie aplikacja :D




Ręce (i głowa) mnie swędzą do kolejnych aplikacji. Ale mam już rozgrzebanych tyle projektów, że muszę się zmusić do ich pokończenia zanim zabiorę się za kolejną rzecz.
Czasem marzy mi się mały czeladnik, co będzie dokańczał rozpoczęte przez mnie pomysły. Ja nie mam na to czasu. Kolejne pomysły stoją w kolejce!!!

8 komentarzy:

  1. Tortem już się zachwycałam :o) Jest perfekcyjny - jak się mówiło w dzieciństwie: "jak ze sklepu", co było oznaką pochwały najwyższego stopnia ;o).
    Natomiast bluzeczki z aplikacjami - sam mjut! Nie pogardziłabym (no może nie różową ;o)) I jak pięknie obszyte!

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoja dłubanina fascynuje mnie od dawna:))
    Podziwiam talent "szwalniczy", i pięknie dopracowane detale wszystkich Twoich prac:)
    Dawno temu podlinkowałam sobie Twój blog, przepraszam że dopiero sie ujawniam, nie mniej chciałam się "oficjalnie" przywitać:)))
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. tort jest świetny. różowy, z kwiatuszkami w sam raz dla małej Królewny (;
    ale koszulki podbiły moje serce! świetne są te aplikacje. sama chciałabym mieć chociaż jedną! (;

    OdpowiedzUsuń
  4. Fiu, fiu! Torcik wyszedł Ci rewelacyjnie. Nooo, czapki z głów! :)
    ...a bluzeczki prezentują się świetnie i są z pewnością niepowtarzalne. Dwustronna flizelina to niezły pomocnik. Ostatnio trochę sie naszyłam aplikacji... ale szyłam wszystko ręcznie -często lubię tak pod górkę ;)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  5. Tort marzenie każdej dziewczynki. Bluzeczki podziwiam, bo wiem jak trudno ładnie przyszyć aplikację na dzianinę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Koszulki z ptactwem są BARDZO! A nawet BARDZO - BARDZO!:-D
    Ja bym na pewno nie pogardziła... :-)))

    (To pisałam ja, Oleta - prawie jak Jarząbek!) ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękny torcik Ci wyszedł :) i z pewnością też był pyszny :) Ale Najważniejsze że jubilatka była zadowolona

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja się robi takie aplikacje??? Genialne, jeszcze lepsze niż tort!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony ślad.