Najbardziej lubię robić, gdy nie muszę. Gdy mnie czas nie goni i nawet pomysłu konkretnego na początku nie muszę mieć. Wtedy sobie siadam i robię coś. I samo wychodzi. Do koocyko-narzutki też usiadłam od niechcenia. Jedynym motywatorem była chęć zrobienia przyjemności malutkim kruszynom i ich mamie.
Długo praca mi szła, ale też pracochłonna była. Na pikowaniu spędziłam długie godziny i ramiona nie raz mnie bolały ;)
Kocyk z jednej strony jest z bawełny w pastelowych kolorach, a z drugiej z białego polaru. Pomiędzy włozyłam średniej grubości ocieplinę. W efekcie kocyk jest gładki i milusi. I naprawdę grzeje!
O właściwościach grzejnych kocyka przekonałam się osobiście, gdy ręcznie obrabiałam brzeg kocyka. A obrabiania było sporo, bo kocyk ma ok.130 cm na 110 cm
Mam nadzieję, ze będzie długo służył słodkim dziewczynkom. :D
Przepiekna narzuta! Podziwiam za to perfekcyjne pikowanie i ręcznie obrobione brzegi!
OdpowiedzUsuńgratulacje! przepiekna praca! i to pikowanie... super!!!
OdpowiedzUsuńpiękna!
OdpowiedzUsuńjakże zazdroszczę Ci umiejętności :)
pokaż no kochana tę maszyne którą
OdpowiedzUsuńpikujesz. No nie bądź taka daj oko ucieszyć.
zazdroszczę umiejętności szycia :)
OdpowiedzUsuńzapraszam po odbiór wyróżnienia i pozdrawiam :)
No z podziwu wyjść nie mogę TYYYle pikowania i jeszcze ręcznie obrobione brzegi! Cudeńko stworzyłaś!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
A mama sióstr jest bardzo wdzięczna, wzruszona i zachwycona - i pewna, że Kruszyny będą miały cudną pamiątkę na lata :))
OdpowiedzUsuńCudny. Jejku ale jak, jak to możliwe że tak się da.
OdpowiedzUsuń